Port-de-Paix

     Gdy generał Krzysztof postanowił przejść na stronę murzynów, był naszym dowódcą. Jednego już dnia ułożyli sobie plan, Dessalines z Cap Frańçais a Krzysztof z Borgno. W dzień przejścia swe­go Krzysztof generał wyszedł na góry sam piechotą dla obejścia pocztów ostatnich, na których stali Polacy. Podporucznik Pretwicz, z 30 ludzi na pi­kiecie ostatniej stojący, przybiegł do niego. Gene­rał Krzysztof rozkazał Pretwiczowi ściągnąć wszyst­kie swoje poczty i za sobą maszerować, mówiąc, że na rekonesans pójdą. Widział podporucznik Pretwicz przed sobą swego dowódcę, musiał jego rozkazy wypełnić. Podporucznik Pretwicz kazał podoficerowi, aby z 4 ludźmi szedł w awangardzie, nie oddalając się za daleko od generała, który już wzbro­nił, aby awangarda nie dawała ognia wprzódy do murzynów, boby może do swoich strzelili, którzy od Cap Français mają tu wyjść na rekonesans.

Jakub Filip Kierzkowski, Pamiętniki kapitana wojska francuskiego, kawalera krzyża legii honorowéj, a na ostatku majora w wojsku polskiém, Warszawa, 1831

   Gdy już podeszła awangarda niedaleko widety nieprzyjacielskiej, zatrzymał się podoficer, aż nad­szedł generał z podporucznikiem Pretwiczem. Oznaj­mił Pretwiczowi, że tu już stoi pikieta nieprzyja­cielska. Generał na to oświadczył, że potrzeba dotrzeć i przekonać się o nieprzyjacielu, ponieważ generał Dessalines idzie od Cap Français. Dlatego też nie mamy strzelać do murzynów, aż oni pierw­si zaczną, bo wtenczas dopiero przekonamy się, że to nieprzyjaciel. Polacy uwierzyli Krzyszofowi, ruszyli naprzód, ale widząc, że to nieprzyjaciel, zabierali się do strzelania. Generał nie dał atoli strzelać. Murzyni, wiedząc o jego przybyciu, sta­nęli pod broń. Krzysztof powiedział do Pretwicza, że to są nasi, a sam dał znak chustką, że przyby­wa według umowy. Murzyni zaczęli krzyczeć: „niech żyje Krzysztof!“ i przybiegli, widząc, że nasi do nich nie strzelali. Otoczyli wokoło naszych biednych 30 Polaków i chcieli ich zaraz mordować. Pretwicz prosił generała Krzysztofa, aby im życie darowali i jako niewolników uważali. Przyrzekł Krzysztof i rozkazał czarnym, aby żadnej przykrości nie robili Polakom. Murzyni też odstąpili, ale zabrali na­szym broń i ładunki i przez noc ich pilnowali. Naza­jutrz przywołał Krzysztof podporucznika Pretwicza do siebie i rzekł: „Ja was wymienię za muzykę mu­rzyńską, pozostałą w Cap Français, ale wyślij je­dnego żołnierza polskiego z moim listem do gene­rała Rochambeau“. Pretwicz wysłał więc żołnierza z listem i od niego dowiedzieli się nasi o losie towarzyszów. Generał Rochambeau odpowiedział, że nie odda muzyki murzyńskiej, a Polaków niech sobie zatrzy­mają. Rochambeau był tyranem nie tylko czarnych, ale nawet Polaków, których na okrutne męczarnie i śmierć oddał. Z nich żaden nie powrócił, a woj­nę zaciętą dalej prowadzono.

Jakub Filip Kierzkowski, Pamiętniki kapitana wojska francuskiego, kawalera krzyża legii honorowéj, a na ostatku majora w wojsku polskiém, Warszawa, 1831

      Około połowy miesiąca sierpnia 1802 roku rozeszła się na wyspie San-Domingo wieść o zdobyciu Gwadelupy przez generała Richpanse, o uśmierzeniu tamecznych mieszkańców i zaprowadzeniu na nowo pomiędzy murzynami niewoli. Podobne postanowienie rządu francuskiego powszechną zgrozę wzbudziło, dało poznać murzynom wyspy San-Domingo, jaki los ich czeka, stało się hasłem przyszłego powstania.

W jednej prawie chwili w kilku punktach wyspy wybuchty pożary buntu. W górach San-Domingo murzyn, Lamour de Rance, stanął na czele rokoszan, Sans-Souci zbuntował się w Yaliere, Noel w Dondon, Sylla w Plaisance, Macaja w okolicach Port-de-Paix. Najgroźniejszym jednak pomiędzy naczelnikami zbuntowanych murzynów bjd Karol Belair, który niedostępne góry Cahos obrał sobie za siedlisko.

Chcąc się pozbyć tak niebezpiecznego nieprzyjaciela, generał Leclerc Wysłał przeciwko niemu Dessalines’a, który nie z orężem w ręku, lecz zdradą pokonać go zdołał. Udając, że przechodzi na stronę zbuntowanych, Dessalines wciągnął Karola Belair wraz z żoną w zasadzkę, skąd okutym w kajdany dostawił generałowi Leclerc. Oddani przez niego pod sąd wojenny, złożony z samych murzynów, śmiercią ukarani zostali.

Na San Domingo Obrazy i Wspomnienia", Artur Oppman, Warszawa 1917.