— Cala familja chciała mnie zatrzymać i ofiarowali mi Marję Dolores za żonę. Przyznam się, że, będąc młody i rozkochany, przytem i majętnego widząc obywatela w owym Alonzo, widziałem na ziemi raj otwarty przed sobą. Bo Alonzo miał oprócz trzód jeszcze kamienice wielkie i majątek. Ale cóż — żołnierz nie do siebie należy. Porzucić rodaków i chorągiew, to wstyd i hańba. A przytem myślałem jeszcze sobie: Hiszpanie to naród zdradliwy; niechbym ja się jeno kiedy rozgniewał na kogo, toby mnie gotowi zabić, jako cudzoziemca. Na własne bowiem oczy widziałem, jak Hiszpan jeden,- trafiwszy jednego w polu, zapytał go:
— Senor, masz ty dobre serce? — a ten mu odpowiada:
— Mam.
— A masz ty wielki nóż?
— Nie mam, odpowiada tenże. Potem daje mu kubek z winem i prosi pięknie:
— Napij się trochę, — a gdy ten kubek do ust przyłożył, ten go uderzył nożem w pierś tak, że na miejscu został. Ten przypadek tkwił mi w myśli. Choć mi się więc serce wydzierało do ładnej Marji Dolores i choć chodziłem prawie jako błędny z miłości i żalu, że takie szczęście porzucam, — oddalałem te myśli od siebie, a ich zbywałem i tak i owak. Nie długo też potem dostaliśmy rozkaz do wymarszu. Był to wieczór, ja właśnie stoję już gotowy pod bronią, a tu przybiega moja Dolores i mówi mi z płaczem:
— Ach, zostań, zostań! Cóż ja tu pocznę, nieboga? Tem mi serce zakrwawiła, bo i ja o niej ciągle myślałem.
— Widzisz sama, odrzekłem, że broni rzucać nie mogę! Może później wrócę, ale teraz... Nie mogłem skończyć, bo mi głos w gardle uwiązł.
— Ona milczała chwileczkę, poczem znów odezwała się:
— Mój kochany, nie chcę być przyczyną twego nieszczęścia, więc idź z Bogiem! Weź jednak przynajmniej te pieniądze na drogę sobie, a nie zapominaj o nas.
Stokrotniem ucałował jej ręce, dziękując za wszystkie dobrodziejstwa jak najserdeczniej. Prosiłem, aby uściskała odemnie Alonza, matkę i siostrę.
Wtem zakomenderowano do szeregu. Dolores spojrzała na mnie, mnie się łza zakręciła w oku i w jej oku widziałem Izy. Ze spuszczoną głową odeszła. Ja też z ciężkiem sercem ruszyłem z miejsca.
Później byliśmy znowu w Santofe, i ledwie kurz z nogi otrzepałem, pobiegłem do domu Alonza. Ale już tam żywej duszy nie zastałem, bo wszyscy byli uciekli przed Francuzami, którży po nas zajęli byli to miasto. W Santofe tom jeszcze widział ciekawego, że tam był dawniej jakiś król Maurów zabity. Nad bramą była jego głowa i ręce na krzyż złożone z kamienia. Ciało zaś jego miało być pochowane w Grana dzie na placu Defin, gdzie był pomnik jego, a w nim co wieczór paliły się dwie latarnie.
_____
Jakub Daleki, Wspomnienia mojego ocja z wojen Napoleońskich, Nowe Miasto, Drwęca, 1928